Nie zamykajmy jutro drzwi...
Bądźmy roztargnieni, zostawmy uchylone drzwi i okna, tak aby wiatr z impetem je otworzył i wpadając do środka - narozrabiał.
Pozwólmy, aby wiatr szarpał firankami, pozrywał wszelkie zasłony, rozhuśtał żyrandole.
Pozwólmy mu zerwać czapki z naszych głów - czy zniszczyć poukładane fryzury, pozwólmy aby zerwał peruki, maski, a może nawet zmienił ułożenie zmarszczek.
Niech wyrwie kilka stron z naszych kodeksów, strony z przygotowanych referatów, niech je zabierze.
Wiatr wyje gniewnie, wywraca wszystko, unosi, rozwiewa, miesza, porywa ze sobą, smaga, policzkuje. To jest jego zajęcia i natura. Nie możemy go ujarzmić.
Nawet jeśli chcemy go dozować, nim zarządzać, nie za bardzo nam to wychodzi. Może często łudzimy się, że wpuszczamy go, aby zaprowadzić porządek, aby umocnił podjęte już decyzje, uprawomocnił dokonane wybory, aby pełnił funkcje arbitra naszych gier, z naszymi regułami.
Wiatr wieje kędy chce, Duch wieje kędy chce.
Potraktujmy Go jako ten wiatr niepokojący, improwizujący, jako inspirację, nieporządek, wywrócenie wszystkich ustalonych reguł, jako pozbawiający zdefiniowanych programów, przynoszący rzeczy nowe, niewidziane, niesłyszane, niedoświadczone.
Módlmy się do Niego i o Niego, wzywajmy Go, prośmy. Ale później nie chowajmy się przed Nim, nie uciekajmy od Niego.
Odwagi, pozwólmy aby raz mógł w nas zamieszkać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz