To zdanie często słyszą kapłani, przy różnych sytuacjach. Powtarzają go ludzie wierzący - gorący, ale też letni, no i oczywiście najbardziej ci zimni. No cóż zachowują się jak ci, wspomniani niedawno - co znają datę końca świata, znaczy się ci co tam myśleli, bo jakby znali, to bym tego nie mógł pisać i wogóle.
Jest to zdanie pochodzące z 10 rozdziału ewangelii Mateusza, wersetu ósmego. Najczęściej ludzie, którzy je powtarzają tłumaczą, że księża powinni żyć miłością i powietrzem, a jeszcze najlepiej zaradzić pladze głodu, płacić podatki (bo niby nie płacą) i wogóle wszystko rozdać dla biednych, a np. spać na słomie pod kościołem.
Nie chce wchodzić w zawiłości, ale czasami może jest w tym troche prawdy, że tzw. "stawki" za posługi duszpasterskie są wysokie. Nie można wszystkich brać pod jedną linijkę, ani jednych, ani drugich. Ci, którzy często cytują ten urywek (Mt 10, 8) nie patrzą dalej (Mt 10, 10), który mówi: Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy. Szkoda, że tego fragmentu nie ma we fragmencie ewangelii niedzielnej. Przypis w Biblii Tysiąclecia mówi: apostoł ma zaufać Bogu i oddać się całkowicie głoszeniu Ewangelii. Wierni są zobowiązani troszczyć się o jego sprawy doczesne.
Czyż coś więcej trzeba dodawać? Do słów Jezusa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz