Homilie i Kazania niedzielne...

... to by było zbyt proste!!!
Więc trochę myśli - czasami niepozbieranych, niepoukładanych - dotyczących Liturgii Słowa najbliższej niedzieli. Umieszczając tutaj gotowe kazania, uznałbym innych za nieumiejących pisać i tworzyć.
Szanując i podziwiając wszystkich - zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami, bądź tekstami, które dla mnie były lub są inspiracją...
Google

czwartek, 6 listopada 2008

Precz z handlarzami...

Epizod wypędzenia handlarzy ze świątyni dotyczy całego ludu Bożego. Handlarze w świątyni są liczniejsi, niż się zazwyczaj sądzi. Akcja porządkowa odniesie sukces wówczas, gdy zostanie rozpoznany i wyrwany z korzeniami duch kupczenia.
Należy wyraźnie stwierdzić: w kościele nie ma miejsca na handel. Nawet handel "towarem wieczności" i podobnym.
Kilka słów wyjaśnienia.
Istnieją ludzie, którzy chodzą do kościoła jedynie po to, by załatwić sprawy dotyczące życia przyszłego. Regularną umowę kupna sprzedaży. Człowiek zwraca się do Boga z propozycją: Ty mi dasz kawałek Raju (zakładając, że istnieje), a ja Ci zapłacę mszą niedzielną i kilkoma modlitwa odmówionymi w pośpiechu. Zgoda? Interes ubity.
Inna forma: Zwracanie się do Boga w modlitwie jedynie wówczas, gdy ma się nóż na gardle i potrzebna jest Jego interwencja, by wydobyć nas z tarapatów. Gdy wszystko układa się dobrze, depczemy bezkarnie i przez długi czas wymogi Boga w stosunku do nas. Potem, na pierwszy sygnał niebezpieczeństwa włączamy syrenę alarmową. I biada jeżeli Bóg nie pospieszy na ratunek.
Jednym słowem, Bóg ma być do naszej dyspozycji, a nie my do dyspozycji Boga. Co oznacza nie tylko wypaczoną modlitwę, ale i wypaczone chrześcijaństwo.
Jeszcze lepiej widać to w naszym stosunku do świętych. ABy uprościć sprawę, podzieliliśmy nawet pracę pomiędzy nich, przypisując im określone specjalizacje. Ułożyliśmy długie spisy świętych z pogotowia ratunkowego, każdemu przydzielając określony sektor i w razie wypadku wiemy, kogo możemy zmobilizować. Naturalnie "płacimy" za fatygę, wcale nie chcemy gratisowych grzeczności: zapalona świeca, triduum, nowenna (w przypadku widocznej głuchoty adresata), wota z tombaku, obrazek w portfelu. Oto nasz handel in sacris.
Świętych, którzy powinni stanowić dla nas nieustanny wyrzut sumienia, obłaskawiliśmy (tak się nam przynajmniej wydaje) i żądamy, by nam służyli. Oni też mają być do naszej dyspozycji.
Akcja porządkowa w Świątyni będzie skończona dopiero wtedy, gdy uda się nam wykorzenić tę handlarską mentalność, tę utylitarną koncepcję religii, koncepcję, która nas ogranicza i upodla, zmienia nas w handlarzy kupczących w cieniu świątyni.
A w języku Pana handlarze w świątyni - nie zapominajmy o tym - to "zbójcy".

__________________________________________
A. Pronzato, Niewygodne ewangelie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przedstawił, Ksiądz nowe( dla mnie) spojrzenie na "kupczenie" w świątyni.Z niektórymi się zgadzam, z niektórymi - utożsamiam , niektórych - nie rozumie. Np. co jest złego w tym ,że do Św.Tadeusza Judy, modlimy się w sprawach beznadziejnych, trudnych a do św. Józefa - o dobrą śmierć a o znalezienie zagubionej rzeczy, drogi -do Św. Antoniego? Przecież zapewne istnieją udowodnione pozytywne skutki takich modlitw? Gdyby Ksiądz zechciał mi to wyjaśnić, byłabym wdzięczna.Z Panem Bogiem.

x marcin pisze...

Odpowiem tak: A co było złego w sprzedaży zwierząt ofiarnych w świątyni? Co było złego w wymianie pieniędzy z wizerunkiem Cezara na takie, które mogłyby się znaleźć w skarbcu świątyni? To było potrzebne to było na miejscu.
Trzeba zauważyć, że jest to początek działalności Jezusa Chrystusa, po Cudzie w Kanie Galilejskiej dokonuje On "Oczyszczenia świątyni" jak to podają bibliści. Jezus podczas swojej nauki wiele razy mówił o tym, jak bardzo ważny jest duch, wnętrze, niż zewnętrzne formy.

Odpowiadając na Pani pytanie: Nie ma nic złego w modlitwie do świętych, do św. Judy Tadeusza w sprawach beznadziejnych, do św. Antoniego o odnalezienie jakiejś rzeczy. Ważne jest tylko z jaką intencją, w jakiej postawie staję przed tym, czy innym świętym? Czy nie traktuję ich jak maszynek do spełniania życzeń (ja im odmówie jakąś modlitwę, a oni mają to i to w moim życiu załatwić)? Czy nie chce się obstawić nimi wszystkimi, aby to oni wytworzyli nade mną jakąś ochronną barierę? Czy modląc się do nich, dodaję zawsze na końcu: "Bądź wola Twoja - Boże!"?
Czy modląc się do nich, staram się z nimi współpracować, staram się ich naśladować? Czy stają się oni przewodnikami w drodze do Boga?

Nie wiem czy to choć trochę wyjaśniło... ale być może.

Anonimowy pisze...

Tak, zrozumiałam.Intencja modlitwy jest najważniejsza (bez stawiania Bogu i Świętym orędownikom,warunków. Pokorną i ufną modlitwą można wypraszać łaski, ale trzeba mieć świadomość, że ostatnie "zdanie" należy do Boga.Pozdrawiam i dziękuję.AWM