Homilie i Kazania niedzielne...

... to by było zbyt proste!!!
Więc trochę myśli - czasami niepozbieranych, niepoukładanych - dotyczących Liturgii Słowa najbliższej niedzieli. Umieszczając tutaj gotowe kazania, uznałbym innych za nieumiejących pisać i tworzyć.
Szanując i podziwiając wszystkich - zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami, bądź tekstami, które dla mnie były lub są inspiracją...
Google

środa, 19 listopada 2008

Perły przed śniadaniem...

W jeden z szarych piątków w styczniu 2007 r., podczas szczytu wczesnym rankiem skromny, młody człowiek wszedł na dworzec Plaza w Waszyngtonie.

Przeszedł przez tłum, znalazł trochę wolnego miejsca stanął, otworzył futerał i wyciągnął skrzypce. Do futerału na dobry początek rzucił kilka monet i jednego dolara w banknocie. I przystąpił do rozpoczęcia gry.

Ale nie był zwykłym muzykiem z ulicy. Anonimowym skrzypkiem był Joshua Bell, sławny wirtuoz, gwiazda Orkiestry Symfonicznej. Trzy dni wcześniej publiczność musiała wydać od 100 do 200 dolarów za bilet, aby móc go posłuchać w Filharmonii w Bostonie. A teraz stał zaledwie kilka stół do ludzi spieszących się do pracy. Bell grał na jego wartych wiele milionów dolarów skrzypcach Stradivariusa z 1713 roku.

Bell zaczął grać „Chaconne” z repertuaru skrzypcowego Bacha, grany i nagrywany tylko przez najlepszych wirtuozów skrzypiec. Bell gra z wielkim przejęciem duchowym, emocjonalnie, silnie, doskonale. Swoją drogą właśnie ten utwór jest uważany za jeden z najtrudniejszych utworów solowych na skrzypce jaki kiedykolwiek został napisany.

Czy zgadniecie, co się stało?
Czy zajęci ludzie zatrzymali się choć na moment, aby posłuchać, jak mistrz przepięknie gra i w ich kierunku posyła magiczną muzykę?

Nie tak bardzo. W ciągu pierwszych trzech minut koncertu tego młodego skrzypka nikt przechodzący nie zwrócił na niego uwagi. Ani nie zwrócił uwagi na muzykę. Nic. Wszyscy pośpiesznie, głową w dół, uwięzieni następnym miejscem przeznaczenia.

W czwartej minucie jedna kobieta pośpiesznie wrzuciła dolara w futerał Bell'a. Wreszcie, po sześciu minutach, jeden człowiek zatrzymał się, stanął pod ścianą i zaczął słuchać przez chwilę, później zatrzymały się trzy osoby, w tym jedna rozpoznała sławnego skrzypka, bo wcześniej go widziała na koncercie. Słuchały tego daru, jaki był im dany na tym dworcu.

Bell grał 43 minuty. Zebrał sumę 32 dolarów od 27 ofiarodawców (później zauważył, że ta suma była lepsza niż dniówka minimalna). Trzy osoby zatrzymały się aby posłuchać. Ponad tysiąc innych osób przeszły obok niego, można powiedzieć podreptały zajęci czy nawet opanowani przez własne sprawy. (Możesz znaleźć tę historię w: Washington Post: artykuł „Pearls Before Breakfast”).



Ktoś kiedyś podsumował tę lub podobne historie, utratę takich chwil, jak zachowali się ci wszyscy zajęci swoimi sprawami ludzie w tej stacji, mijający sławnego skrzypka:
Jeśli nie możemy znaleźć odrobiny czasu, chwili i posłuchać jednego z najlepszych muzyków na ziemi, który odgrywa jeden z najlepszych utworów muzycznych kiedykolwiek napisanych, jeśli wzrost współczesnego życia, tak nas przytłacza, że jesteśmy osobami niesłyszącymi i niewidomymi na takie rzeczy, to co nam jeszcze brakuje? ...

__________________________________
Jeśli ktoś chciałby posłuchać tego wirtuoza skrzypiec, polecam:
http://www.deezer.com/#music/album/77266

Brak komentarzy: