Homilie i Kazania niedzielne...

... to by było zbyt proste!!!
Więc trochę myśli - czasami niepozbieranych, niepoukładanych - dotyczących Liturgii Słowa najbliższej niedzieli. Umieszczając tutaj gotowe kazania, uznałbym innych za nieumiejących pisać i tworzyć.
Szanując i podziwiając wszystkich - zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami, bądź tekstami, które dla mnie były lub są inspiracją...
Google

środa, 20 maja 2009

"Trzymać nasze konie..."

Dzieje Apostolskie rozpoczynają się od nakazu Chrystusa zmartwychwstałego, aby czekać. Czy działacze w tej pierwszej wspólnocie nie zostali unieruchomieni przez Jego dyrektywę. Pytanie, które ujawnia ich niewłaściwy kierunek: „Pan czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Czysto zewnętrzne, politycznie i militarnie dominujące królestwo Izraela. Nie dowiedzieli się tego, będą musieli czekać na chrzest w Duchu Świętym, wówczas oni będą wiedzieli jak i gdzie mają być świadkami Jezusa.
On chce aby byli świadkami daleko poza granice Izraela. Do tego wszystkiego będą potrzebować pomocy, więc muszą potwierdzić swoją zależność od Boga i czekać na Bożą pomoc. 
Nie jesteśmy dobrzy w oczekiwaniu. Męczymy się jeśli mamy czekać na jakieś wyniki. Oczekiwanie w korkach, na światłach, oczekiwanie na dzieci wracające do domu, za naszymi rodzicami, oczekiwanie na lekarza, oczekiwanie w urzędzie, itd. Jesteśmy sfrustrowani i zmęczeni oczekiwaniem na pokój w Iraku, Afganistanie, na Bliskim Wschód i niezliczonych miejscach konfliktów w świecie. Czekanie nie jest tym, co robimy dobrze. Dlaczego oczekiwanie jest tak trudne, denerwujące? Ponieważ oznacza to ktoś inny lub inne siły o czymś decydują, że coś jest zależne od kogoś innego, a nie od nas. I jest obecnie przedmiotem kontroli innych sił, przypomina nam o naszej ograniczoności i bezbronności.
Jezus mówi do uczniów: „oczekiwać obietnicy Ojca”. Nie można Go wyłączyć i samemu rozpowszechniać radosną nowinę o Jego zmartwychwstaniu. 
Tak więc uczniowie i my musimy „trzymać nasze konie”, przytrzymując siebie i czekać na obietnicę Bożą, która musi być spełniona. Co więcej, spełnienie będzie w określonym przez Boga czasie, a nie w naszym. Mamy projekty i plany, chcemy aby się spełniły. Nawet wtedy, gdy nasze plany i intencje są szlachetne i mają służyć dobrym celom, jaki jest w nich udział Boga? Czy wiemy? Czy zapytaliśmy? Czy czekaliśmy na odpowiedź, na wskazanie kierunku? Oczekiwanie na Ducha jest odwrócenie naszej zwykłej działalności. 
Nawet jak Chrystus mówi do uczniów o ich misji na „krańce ziemi” nie zapomina, co stało się w Jerozolimie. Mamy przypominać sobie historię Emaus, zniechęcenie i umarłe nadzieje uczniów będących w drodze. „Mieliśmy nadzieję” Mieli nadzieję - w ich wersji był triumf i sukces Jezusa i także ich. Lecz Jezus musiał przypomnieć im o interpretacji Pisma „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków”, że cierpienie było częścią jego życia i misji. 
Jezusa, a obecnie uczniowie, nie mogą uniknąć cierpienia, które przychodzi z wierności do Dobrej Nowiny. Nawet obecność zmartwychwstałego Pana, nie zwalnia od rzeczywistości cierpienia. Zatem dla uczniów, którzy będą musieli żyć i głosić Dobrą Nowinę, cierpienia będą ceną za naszą wiarę i ceną ich misji. 
Musimy czekać na dar Ducha Świętego, który podtrzymuje nas, gdy wyznawanie wiary jest trudne, gdy inni potrzebują naszego świadectwa. Możemy być świadkami Jezusa w całym naszym życiu. Jeśli jesteśmy wierni Duchowi Świętemu, będziemy świadkami w pracy, a także w naszych rodzinach, w szkole i na arenie politycznej, itp. Może będziemy ignorowani przez innych jako nierealistyczni i głoszący niemożliwe ideały. Mamy czekać na pomoc od Boga, abyśmy umocnieni Jego Darem potrafili z odwagą, mocą i siłą świadczyć o naszej przynależności do Boga. 

Brak komentarzy: