Czy tu chodzi o jakieś owoce materialne, które mamy składać Bogu? Ofiarowywanie jakiś rzeczy, które Bóg mógłby gromadzić w jakiś wielkich magazynach? Chyba nie o to chodzi? Czy my jako ludzie możemy coś dodać Bogu, powiększyć niebieski kapitał?
Bóg nie chce zebrać owoców, choć jest właścicielem winnicy i ma do nich prawo.
On nie prosi dla siebie, lecz prosi dla nas.
To my potrzebujemy tych owoców, aby wzrastać jako ludzie i jako chrześcijanie. Jeśli ich nie rodzimy, jeśli nie przynosimy owocu to ubożejemy, ryzykujemy, że umrzemy z głodu. Nie odmawiamy w ten sposób czegokolwiek Bogu.
Te nasze owoce winny być przeznaczone dla bliźniego. Winnica nie jest naszą własnością. Wszyscy, których spotykam, których widzę, którzy stoją czy pracują obok mnie mają prawo do korzystania z owoców.
Jeśli nie rodzę owoców miłości i nie obdarzam nimi bliźnich, to nie oddaję Bogu plonu, którego On oczekuje.
Jeśli jedną dziesiątą czas, który poświęcamy na wyjaśnianie, składanie deklaracji, zajmowanie stanowiska, obronę przed oskarżeniami, poświęcilibyśmy rodzeniu owoców, to wówczas nie byłoby już nic do wyjaśniania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz