Homilie i Kazania niedzielne...

... to by było zbyt proste!!!
Więc trochę myśli - czasami niepozbieranych, niepoukładanych - dotyczących Liturgii Słowa najbliższej niedzieli. Umieszczając tutaj gotowe kazania, uznałbym innych za nieumiejących pisać i tworzyć.
Szanując i podziwiając wszystkich - zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami, bądź tekstami, które dla mnie były lub są inspiracją...
Google

sobota, 30 maja 2009

Znalezione...

"Śmiać się często i głośno; 
zdobyć szacunek mądrych ludzi; 
zasłużyć na pochwały uczciwych krytyków 
i przetrwać zdradę fałszywych przyjaciół; 
docenić piękno; 
widzieć w innych to, co najlepsze; 
odejść z tego świata, zostawiając go nieco lepszym, niż był, 
czy to przez zrodzenie i wychowanie dziecka, 
wypielęgnowaną grządkę w ogrodzie, 
czy spłatę długów; 
wiedzieć, że chociaż jednemu człowiekowi żyło się lżej dzięki temu, 
że się istniało na ziemi. 
To się nazywa odnieść sukces..."

czwartek, 28 maja 2009

Panie, chroń mnie...


Wszystko w porządku? Może przepuściłem mały kawałek...

środa, 27 maja 2009

Czas rodziny...

Jednym z najbardziej zagrożonych rzeczy dzisiaj na świecie jest „czas rodziny” Istnieje wiele dzieci, które nigdy nie doznają co to znaczy „czas rodziny”. 
 Podróż samochodem. Kto z nam pamięta jakieś gry, które można przeprowadzać między siedzeniami pierwszymi-rodzicami, a drugimi-dziećmi. Czy ktoś teraz śpiewa wspólnie z dziećmi ich piosenki, lub zabawa, w piosenki o wodzie, o miłości? Był czas walkmanów. Potem przyszedł czas na wbudowane odtwarzacze DVD. 
 Teraz na długich podróżach samochodem dzieci mogą być cicho jak nigdy dotąd. Jedno dziecko jest podłączone do IPOD’a, w słuchawkach na uszach, bądź w uszach. Inny pasażer odtwarza grę video - oczy i uszy koncentruje na scenariuszu, i nie ma nic wspólnego z tym, co jest wokół niego. Pisanie smsów, inny podłączony do odtwarzacza MP3. Oczy, uszy i duch podłączony do przyjaciół, którzy są daleko, a z rodziną która jedzie tym samym samochodem nie ma kontaktu.
Samochód może być pulsującym od muzyki, gier wideo, telefonów komórkowych rozmów i filmów. Ale samochód z ludźmi to tylko cisza. 
Istnieją dwa sposoby aby się przekonać, czy sprawy idą dobrze w twoim świecie - to rodziny, domu, biura, twój Kościół, twoja społeczność. 
Jeśli sprawy idą dobrze jest dużo ciszy i spokoju. 
Jeśli sprawy idą dobrze jest dużo hałasu i zamieszanie. 
W ramach tych obu: hałasu i ciszy istnieje uspokajający dźwięk wspólnoty i połączenia. 
W życiu wiary istnieją zarówno dni ciszy i dni, które są głośne. W życiu wiary Bóg może się nam wydawać jako potężny wiatr, gwałtowny a przy tym wciąż cichy, spokojny.. W głosie i w milczeniu, w prywatnych medytacjach i modlitwach w miejscach publicznych - można usłyszeć głos Boga. 
Bóg, który prowadził Izraelitów, chronił jako słup ognia w nocy, a chmura dymu w dzień, ukrył w głosie, kiedy mówił do modlących się proroków. Jezus mówił do tłumów, głosił do tysięcy. Ale również był na pustyni, wspiął się wzgórza, płynął w łódce po burzliwym morzu, by uciec od hałasu i potrzeb tłumy, naciskających na Niego. Podobnie jak Jezus, my wszyscy potrzebujemy, aby ...
...właśnie czego potrzebuję - ciszy czy hałasu, refleksji czy działania?

wtorek, 26 maja 2009

Czy jesteś Zielonoświątkowy?

Kaznodzieja Fred Craddock opowiedział kiedyś historię: Kilka lat temu, kiedy byłem na pewnym wykładzie, jeden z uczniów stanął i powiedział: „Zanim zaczniesz mówić, muszę wiedzieć, czy Zielonoświątkowy”. Nastała cisza. Craddock powiedział, że spojrzał wokoło, a uczeń kontynuował quiz na oczach wszystkich. Craddock zaskoczony tak rzekł: „Czy to oznacza, czy ja należę do Kościoła Zielonoświątkowego?” On powiedział: „Nie, mam na myśli czy jesteś Zielonoświątkowy?” Craddock powiedział: „Czy to znaczy - czy mam charyzmaty?” Craddock powiedział: „Czy chcesz wiedzieć, czy mówię językami?” On powiedział: „ Nie! Chcę wiedzieć, czy jesteś Zielonoświątkowy”. Craddock powiedział: „Nie rozumiem co to za pytanie”. Uczeń powiedział: „Oczywiście, nie jest Zielonoświątkowy” i wyszedł nie chcąc słuchać. 

Czy Kościół powinien używać słowa Pięćdziesiątnica - Zielone Święta tylko jako rzeczownika lub może być wykorzystywane jako przymiotnik? Zielonoświątkowy? 
Rzeczownik stanowi datę, miejsce, wydarzenie w historii kościoła, po prostu odnawia się coś w pamięci, element, coś tam, gdzieś, kiedyś. 
Jak zachować żywotność słowa, życie w nim. Jak zachować te języki ognia, jak zachować szum z nieba? Co musi istnieć w nas, wokół nas i poprzez nas, jeśli mamy być Zielonoświątkowi? 
Może te trzy rzeczy: 
Mamy współbrzmieć  
Mamy być stale w modlitwie  
Mamy żałować za zło. 

sobota, 23 maja 2009

Nie patrzeć w niebo, ale wokoło siebie...

Ten, który odszedł powróci, w mocy i chwale, aby rozliczyć ludzi ze wszystkiego, co się wydarzyło na ziemi.

Bóg wcale nie zbiegł, lecz ukrył się w zupełnie niespodziewanym miejscu. Za kryjówkę służy Mu przychodzień, ubogi, głodny, więzień, chory i obdarty. Wszystko co uczyniliście jednemu  z tych braci  moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Jeżeli nie otrafimy wytropić obecności Boga na świecie, to niewykluczone, że prowadziliśmy poszukiwania w niewłaściwych miejscach. Bóg wyznaczył potrzebujących na swoich odbiorców. Nie możemy wyrazić naszej miłości do Boga, robiąc coś, co przyniosłoby Mu bezpośrednią korzyść. Dlatego też pragnie On, byśmy uczynili coś pożytecznego dla biednych, którym zlecono zadanie przyjmowania miłości chrześcijańskiej.

Podczas zabawy w stodole dzieci spotykają włóczęgę, który śpi na słomie. Stanowczo pytają: Kim pan jest? Ten wyrwany ze snu, zobaczywszy dzieci odpowiada: "Jezusem Chrystusem". Dzieci uznały to za prawdę, patrzyły na niego z podziwem i darzyły szacunkiem i miłością. Przynosiły mu jedzenie i koce, siadały obok niego, żeby porozmawiać, opowiadały mu o sobie. Z upływem czasu ich troskliwość zmieniła włóczęgę.

Co mogloby się wydarzyć, gdybyśmy dosłownie potraktowali słowa Jezusa na temat ubogich i potrzbujących. Służąc im, służymy Jezusowi.

Jesteśmy zakonem kontemplacyjnym - powiedziała Matka Teresa - Najpierw rozmyślamy o Jezusie, a potem wychodzimy na ulice i szukamy Go ukrywającego się w przebraniu.

Jezus wiedział, że po Jego odejściu będą na świecie biedni, głodni, uwięzieni, chorzy. Dlatego podał plan - Jego powrót w mocy i wielkiej chwale - wtedy uporządkuje wszystko. Ale też Jego plan to przekazanie obowiązkom tym, ktorzy mają zapoczątkować tą poprawę. Wstąpił na niebiosa, abyśmy mogli zająć Jego miejsce.

"Gdzie jest Bóg, kiedy cierpimy?" - to pytanie często nam się nasuwa. W odpowiedzi pojawia się jednak inne pytanie: "Gdzie jest Kościół, kiedy cierpimy?" Gdzie jestem, gdy cierpi mój brat, moja siostra? Gdzie jest moja siostra i mój brat, kiedy ja cierpię?

Na podstawie: Philip Yancey, Jezus jakiego nie znałem.

środa, 20 maja 2009

"Trzymać nasze konie..."

Dzieje Apostolskie rozpoczynają się od nakazu Chrystusa zmartwychwstałego, aby czekać. Czy działacze w tej pierwszej wspólnocie nie zostali unieruchomieni przez Jego dyrektywę. Pytanie, które ujawnia ich niewłaściwy kierunek: „Pan czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Czysto zewnętrzne, politycznie i militarnie dominujące królestwo Izraela. Nie dowiedzieli się tego, będą musieli czekać na chrzest w Duchu Świętym, wówczas oni będą wiedzieli jak i gdzie mają być świadkami Jezusa.
On chce aby byli świadkami daleko poza granice Izraela. Do tego wszystkiego będą potrzebować pomocy, więc muszą potwierdzić swoją zależność od Boga i czekać na Bożą pomoc. 
Nie jesteśmy dobrzy w oczekiwaniu. Męczymy się jeśli mamy czekać na jakieś wyniki. Oczekiwanie w korkach, na światłach, oczekiwanie na dzieci wracające do domu, za naszymi rodzicami, oczekiwanie na lekarza, oczekiwanie w urzędzie, itd. Jesteśmy sfrustrowani i zmęczeni oczekiwaniem na pokój w Iraku, Afganistanie, na Bliskim Wschód i niezliczonych miejscach konfliktów w świecie. Czekanie nie jest tym, co robimy dobrze. Dlaczego oczekiwanie jest tak trudne, denerwujące? Ponieważ oznacza to ktoś inny lub inne siły o czymś decydują, że coś jest zależne od kogoś innego, a nie od nas. I jest obecnie przedmiotem kontroli innych sił, przypomina nam o naszej ograniczoności i bezbronności.
Jezus mówi do uczniów: „oczekiwać obietnicy Ojca”. Nie można Go wyłączyć i samemu rozpowszechniać radosną nowinę o Jego zmartwychwstaniu. 
Tak więc uczniowie i my musimy „trzymać nasze konie”, przytrzymując siebie i czekać na obietnicę Bożą, która musi być spełniona. Co więcej, spełnienie będzie w określonym przez Boga czasie, a nie w naszym. Mamy projekty i plany, chcemy aby się spełniły. Nawet wtedy, gdy nasze plany i intencje są szlachetne i mają służyć dobrym celom, jaki jest w nich udział Boga? Czy wiemy? Czy zapytaliśmy? Czy czekaliśmy na odpowiedź, na wskazanie kierunku? Oczekiwanie na Ducha jest odwrócenie naszej zwykłej działalności. 
Nawet jak Chrystus mówi do uczniów o ich misji na „krańce ziemi” nie zapomina, co stało się w Jerozolimie. Mamy przypominać sobie historię Emaus, zniechęcenie i umarłe nadzieje uczniów będących w drodze. „Mieliśmy nadzieję” Mieli nadzieję - w ich wersji był triumf i sukces Jezusa i także ich. Lecz Jezus musiał przypomnieć im o interpretacji Pisma „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków”, że cierpienie było częścią jego życia i misji. 
Jezusa, a obecnie uczniowie, nie mogą uniknąć cierpienia, które przychodzi z wierności do Dobrej Nowiny. Nawet obecność zmartwychwstałego Pana, nie zwalnia od rzeczywistości cierpienia. Zatem dla uczniów, którzy będą musieli żyć i głosić Dobrą Nowinę, cierpienia będą ceną za naszą wiarę i ceną ich misji. 
Musimy czekać na dar Ducha Świętego, który podtrzymuje nas, gdy wyznawanie wiary jest trudne, gdy inni potrzebują naszego świadectwa. Możemy być świadkami Jezusa w całym naszym życiu. Jeśli jesteśmy wierni Duchowi Świętemu, będziemy świadkami w pracy, a także w naszych rodzinach, w szkole i na arenie politycznej, itp. Może będziemy ignorowani przez innych jako nierealistyczni i głoszący niemożliwe ideały. Mamy czekać na pomoc od Boga, abyśmy umocnieni Jego Darem potrafili z odwagą, mocą i siłą świadczyć o naszej przynależności do Boga. 

Co po Wniebowstąpieniu?

Musimy pamiętać że czas do powrotu Jezusa ma być czasem aktywnym, nie biernym. Czas w którym mam czynić to, co jest moim obowiązkiem, a nie patrzeć na to, co ma przyjść. Gdy Jezus wstąpił do nieba na oczach swoich uczniów, przybyli aniołowie i zapytali: „Mężowie izraelscy - dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, który został wzięty od was do nieba, przybędzie tak jak teraz wstąpił do nieba.”
Nasza uwaga nie powinna być skierowana na powrocie Chrystusa, że zapominamy o tym co się dzieje tu i teraz, a patrzymy na kolejne wydarzenia, sprawy, które na nas czekają. 
Nasze oczy, nasze działanie ma być ustalane na chwilę obecną, którą Bóg dał nam. Jesteśmy wezwani, by żyć teraz w sposób jaki Bóg nam przeznaczył, żyć tutaj, ale z ukierunkowaniem na przyszłość. Uczniowie wrócili do Jerozolimie, gdyż takie otrzymali polecenie i tam czekali na wypełnienie obietnicy. Ten czas wypełnili modlitwą. 
Co prowadzi nas do drugiej ważnej nauki - jak żyć w okresie pomiędzy odejściem Jezusa do Ojca a Jego powrotem. W tym czasie jesteśmy wezwani do życia w posłuszeństwie i związku z Nim i Ojcem. 
Gdy uczniowie wrócili do Jerozolimy, przebywali razem z tymi, którzy uwierzyli w Jezusa, z Maryją. Przebywali razem i modlili się razem i w ten sposób przygotowali się do pracy. Jezus obiecał im, że Duch Święty przyjdzie na nich. W okresie między jakimiś wydarzenia często nie skorzystamy z okazji, aby przygotować się do tego, co ma się wydarzyć. 
Istnieje wiele sposobów na przygotowanie się do tego, co jak wierzymy nadchodzi. Dla tych, którzy dążą do wypełniania woli Bożej chcą widzieć spełnienie Bożych obietnic, modlitwa ma centralne znaczenie. 
Jak Jezus powiedział do uczniów: „Otrzymacie moc Ducha Świętego, gdy przyjdzie na was i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie, we wszystkich Judei i Samarii - i aż po krańce świata”
Modlitwy i nabożeństwa, trwanie przed Bogiem ma duże znaczenie, przygotowuje nas na dary Ducha Świętego, pozwala nam być otwartymi na potęgę i działanie Ducha Świętego. 
Chcielibyśmy znać szybkie sposoby poprawy naszego ciała lub umysłu - 99 praktycznych rozwiązań mających na celu poprawić naszą modlitwę, skoncentrować się podczas Mszy Świętej, zbudować większy, gorliwszy, bardziej zaangażowany Kościół - ale jedno i prawdziwe rozwiązanie leży nie w tego rodzaju sztuczkach, ile w posiadaniu Bożego Ducha Świętego, działające poprzez nas.
Naszym zadaniem jest być gotowym na tchnienia Ducha; Ten, który może przyjść, i czyni to często - częściej niż myślimy. 
Po pierwsze - musimy pamiętać aby skupić się na tym co się dzieje tu i teraz, a nie na tym co ma się wydarzyć później. 
Po drugie - musimy zachowywać polecenia Boże i być w związku z Nim poprzez modlitwę, abyśmy byli wzmocnieni i przygotowani.
I trzeci - musimy mieć ufność i pewność, że to, co zostało obiecane nam przez Boga nadeszło lub nadejdzie. 
- Obietnica Jego duchowego daru.
- Lub obietnica komfortowego i nowego życia.
- Lub obietnica pobłogosławienia nam i wykorzystanie nas w szczególny sposób w pracy dla Kościoła.

sobota, 16 maja 2009

Wytrwajcie w miłości mojej...

Wytrwajcie..., Wy trwajcie!!

W czym mamy trwać, w czym mamy wytrwać?

Jezus mówi, że uczynił nas przyjaciółmi moimi, że jesteśmy dla Niego bliskimi.

Mamy trwać w przyjaźni z Nim. Mamy trwać w miłości ku Niemu. ...albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań... , w spełnianiu Jego przykazań.
Możemy się cieszyć i radować, że Jezus chce nas mieć przyjaciółmi, wielki to zaszczyt, ale też wielka odpowiedzialność. Z każdym darem, wiąże się odpowiedzialność. Jeśli naprawdę chcemy być przyjaciółmi Jezusa, musimy wziąć odpowiedzialność, musimy na miłość na przyjaźń Boga względem nas, odpowiedzieć naszą miłością, naszą przyjaźnią.

Miesiąc czasu od Wielkanocy, czy jest jeszcze we mnie radość paschalna, czy jest we mnie jeszcze łaska uświęcająca? Czy staram się trwać przy Jezusie w Komunii św., jeśli upadłem, czy mam chęć być przy Jezusa - wytrwać w Jego nauce?

W wielu parafiach skończyło się przygotowanie do bierzmowania przyjęciem tego sakramentu. Często zdarza się, że napełnieniu Duchem Świętym czują się zwolnieni z obowiązku Mszy św., nabożeństw (majowych, czerwcowych). Dzieci po białym tygodniu "omijają" Msze, nabożeństwa.
Aby nie było, że w rok po komunii dziecko mówi: Jestem u spowiedzi po raz drugi....

Wytrwajcie!! Wy trwajcie!! My wszyscy mamy odpowiadać naszą przyjaźnią na przyjaźń, miłość jaką nas obdarzył Jezus. Mamy także się starać, pomagać innym, pokazać, że można, że jest to możliwe!!

środa, 13 maja 2009

Jezu, co mogę zrobić, aby pokazać moją miłość do Ciebie?

Świat żyje zagrożeniem świńską grypą. Czynione są wysiłki w celu ochrony mieszkańców danych krajów. Czasami można usłyszeć - jak to wpłynie na Bożą reputację. Podobnie jak w przypadku innych dużych zjawisk w przyrodzie, trzęsienia ziemi, tsunami, susze, huragany, itp. Niektórzy mówią - to są "akty Boga". Bóg jest obwiniany za wiele złych rzeczy, które dzieją się na świecie. (Hm, Bóg wziął wirusa i dmuchnął na ludzi i pewnie siedzi zaciera ręce na chmurce, aby ludzie się pomartwili... albo zrobił to w bardziej wymyślny sposób) Zniszczy pare miast i pozabija ludzi? 

Potężnym aktem - Bóg wpisał się w nasz świat, dołączył do nas na naszej ludzkiej podróży, nie uniknął naszego bólu i śmierci, powstał i dał nam nowe życie. "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje dla swoich przyjaciół." Jezus uczynił to dla nas.

Nie muszę "zarobiać", żebrać o Bożą miłość, ściągać Boga w dół, tak aby zdobyć Jego łaskę. Życie Jezusa, śmierć i zmartwychwstanie jest wyraźną wiadomością do nas, jedną jaką chętnie słuchamy: Bóg nas kocha. Bóg pierwszy nas umiłował.

Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, spójrz na Jezusa. Prawdziwy problem: ponieważ Bóg nas kocha i już dał taki mocny dowód, że miłuje, co powinniśmy zrobić, aby pokazać, że usłyszeliśmy tę wiadomość, aby pokazać, że nasze życie, jest czy zostało już przekształcane przez dar miłości? 

Dzisiaj, powinniśmy pytać: "Jezu, co mogę zrobić, aby pokazać moją miłość do Ciebie?". On odpowiada, "zachowaj moje przykazania". Mamy tendencję do takiego skrótu - Dziesięć Przykazań i pytanie - czy przekroczyłem któreś z nich. Czy zrobiłem coś złego? Ale Dziesięć Przykazań było przed Dobrą Nowiną głoszoną przez Jezusa. Trzeba się zastanowić, może On nie mówi o Przykazaniach z Góry Synaj, o nie robieniu czegoś negatywnego. Zamiast tego, mówi nam o czymś pozytywnym: "Miłość do siebie nawzajem." To jedna z wielu twarzy przykazań; wiele możliwości do zastosowania w praktyce to, czego doświadczyli od Boga w Jezusie, bezwarunkowej miłości. 

Jeśli nie ma większej miłości niż oddanie swego życia za przyjaciela, to muszę sobie odpowiedzieć - jaka część mojego życia ma umrzeć ze względu na innych? Moja niechęć do pomocy, negatywne uczucia do najbliższych, zazdrość, może krzywdy przeciwko najbliższym, moje dobra materialne, itp? Jezus nie wyliczył, nie podał nowych przykazań, ale wszystkie zebrał w jednym mam miłować jak przyjaciół, mam oddać siebie innym - muszę coś zmienić, coś poprawić, aby moja miłość była wyrazista, dostrzegalna, nie rozmyta.  

Miłość jest ogień pochłania wszystko, miłość jak wezbrana woda, nie sposób jej zatrzymać, nikt nie może określić zasad i regulacji zachowania miłości w nas i wokół nas. Patrząc na przykład Jezusa, przeżywając doświadczenie Bożej miłości, musimy następnie znaleźć sposób jak najlepiej wyrazić ją do innych. 

Jezus nie chce nas jako niewolników, który stara się wykonać wszystko, obawiając się kary. On nazwał nas "przyjaciółmi." Przyjaźń nie jest dla niego czymś sentymentalnym. Niektóre przyjaźnie mogą nas zamknąć, czyni nas negatywnymi, karmić nasze neurotyczne zachowania. Przyjaźń Jezusa jest pełna miłości i szacunku. Pomoże rozwinąć nasz świat, ukazuje nam nowe możliwości i czyni nas kreatywnymi, utrzymuje nas kiedy jesteśmy w potrzebie.

"Jezu, naucz nas kochać siebie nawzajem i pomagaj nam żyć, żeby ludzie widzieli naszą miłość, aby widzieli, że jesteśmy z Tobą przyjaciółmi."

Może nam się podobać, że Jezus dzisiaj nazywa nas przyjaciółmi - wydaje się nam to takie miłe, czujemy się komfortowo, wygodnie, tak jakbyśmy nic nie musieli już robić...

Co trzeba zmienić w moim życiu, aby odzwierciedlało ono prawdę, że tak jak Jezus jest dla mnie przyjacielem, tak samo ja nim jestem dla Niego! 

wtorek, 12 maja 2009

Nie ma większej miłości...

Co Chrystus mógł uczynić większego dla nas? Dam nam zbawienie, tam na krzyżu, 2000 lat temu. Nie ma większej miłości ponad tą, gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół swoich - już nie jesteśmy niewolnikami, ale przyjaciółmi.

Ja, ty, on, my wszyscy jesteśmy ważni dla Jezusa, mówi wyraźnie, jesteśmy dla Niego przyjaciółmi. 

Masz Przyjaciela? Takiego prawdziwego, takiego o którym Biblia mówi - kto znalazł Przyjaciela skarb znalazł. Przyjaciela na dobre i złe, Przyjaciela, który jest obok ciebie, mimo tego, że mieszka 2000 km od ciebie. Masz kogoś takiego, kto dostrzeże każdą łzę na twoim policzku. Który sprawi, że nawet poprzez chmury zaświeci słońce. A może juz tyle razy zawiedli cię "przyjaciele", że już zwątpiłeś.

Przyjaciel, przyjaźń - jaźń przy jaźni - "Przyjaciel - jedna dusza w dwóch ciałach" Arystoteles.

Przyjaciel to ktoś bliski, kto wysłucha, zrozumie, doradzi, pomoże. Ale przyjacielowi zależy na naszej przyszłości. I dlatego prawdziwy przyjaciel powinien powiedzieć: STOP, tego nie możesz, tak nie wolno - bo zrobisz sobie krzywdę, bo nabijesz sobie guza!! 

Już was nie nazywam sługami, jesteście dla mnie przyjaciółmi! 

Jezus przyjacielem? Wysłucha, jest zawsze na wyciągniecie dłoni, jest bezinteresowny, oczekuje w zamian naszej miłości, naszej przyjaźni. Jest dobrym przyjacielem, wskazuje nam drogę życia, postępowania, drogę do Siebie. Nie odwraca się od nas, gdy zbaczamy z drogi, ale rusza za nami i szuka nas na naszych własnych drogach życia...

"Przyjaciel pokaze Ci, czym jest Miłość i Przyjaźń, Dobro i Piękno, Szczęście i Sens Życia. Przyjaciel powie Ci, jak nie zmarnować życia!"

"EGZAMIN

Co wniosę w Twoje życie,
a Ty w moje?

Może przemkniemy obok siebie,
w pośpiechu goniąc uciekający czas...

Albo zatrzymamy się na chwilę,
by wzajemnie uczyć się od siebie.

Bo tylko w tym, co potrafimy sobie dać,
możemy zdać ten Egzamin,
którym jest całe życie,
a jego wynikiem - wieczność..."

Jacek Ryng