Homilie i Kazania niedzielne...

... to by było zbyt proste!!!
Więc trochę myśli - czasami niepozbieranych, niepoukładanych - dotyczących Liturgii Słowa najbliższej niedzieli. Umieszczając tutaj gotowe kazania, uznałbym innych za nieumiejących pisać i tworzyć.
Szanując i podziwiając wszystkich - zachęcam do zapoznania się z moimi przemyśleniami, bądź tekstami, które dla mnie były lub są inspiracją...
Google

wtorek, 3 marca 2009

Ofiara Abrahama

Istnieją zapewne w naszym życiu, takie góry, doświadczenia, które łatwo możemy opisać cytując słowa św. Piotra: Panie to dobrze, że tu jesteśmy. Te momenty są bardzo ważne dla nas: własny ślub, wesele lub gdy kogoś kochamy, kiedy spełniają się nasze marzenia, kiedy ktoś idzie na emeryturę po wielu latach ciężkiej pracy i oszczędzania.
Czasami i codzienne doświadczenia powodują, że możemy powiedzieć za św. Piotrem: Pan jest dobry, że jesteśmy tutaj: oglądania dziecka, które stawia swoje pierwsze kroczki; wakacje z całą rodziną, czy wspólny obiad rodzinny; wypicie kawy z naszym najlepszym przyjacielem; dobre miejsce na najważniejszym meczu w sezonie; doczekać i cieszyć się wnukami. Są to momenty, kiedy czujemy, że jesteśmy na górze góry i wtedy mówimy: To dobrze, że tu jesteśmy i dziękujemy Bogu za takie chwile. 
Ale nasze życie nie składa się tylko z takim wspaniałych wydarzeń, chwil. Mamy doświadczenia, gdy nie możemy powiedzieć: „To dobrze, że tu jesteśmy”. W rzeczywistości są jednak chwile, dni kiedy nie chcemy być tutaj - a raczej chcielibyśmy być gdziekolwiek indziej: nie chorować, mieć pracę, nie borykają się z trudnymi relacji w najbliższej rodzinie, nie mieć kłopotów w szkole, nie rozwodzić się; nie poddawać się chemioterapii. 
Pewna kobieta poprosiła kapłana o modlitwę w intencji jej siostry, u której wykryto raka mózgu. Ona powiedziała: „To koszmar!” Sama powiedziała, że nie jest w stanie się modlić. To też są górskie szczyty, na które musimy wstępować, ale jakże nam trudno wtedy powiedzieć: To dobrze, że tu jesteśmy. Prędzej byśmy powiedzieli: Chcę stąd zejść jak najprędzej!
Dla starożytnych ludów, a nawet w niektórych dzisiaj, góry to miejsca spotkania człowieka z Bogiem. Czasami wejście na górę to symbol poszukiwania Boga przez człowieka. Piotr, Jakub i Jan gdy weszli na górę zobaczyli Boskie oblicze Jezusa i usłyszeli głos, który kierował ich do słuchania Jezusa - aby słuchać Go, gdy będzie mówił o miłości Boga do nas, słuchać Go, gdy będzie odpuszczał, słuchać Go w sposobie traktowania innych, nawet wrogów, słuchać Go gdy troszczy się o ubogich. 
Co oznacza słuchanie Jezusa dzisiaj, tutaj i teraz w naszym życiu? Jest Wielki Post - i wielu z nas postanowiły zrezygnować z niektórych ulubione rzeczy - słodyczy, alkoholu, filmów, telewizji, komputera, internetu. Dobre są nasze postanowienia. Winny zwrócić naszą uwagę na Boga i mają pomóc nam utrzymać nasze priorytety. Głos na górze powiedział: Jego słuchajcie. Słuchanie Jezusa to nie tylko rezygnacja z czegoś, ale także czynienie dobra, poprzez własne uczynki, poprzez dzieła jałmużny, pomoc biednemu, bezdomnemu, to może zaangażowanie się w jakąś wspólnotę parafialną, która jest po to by pomagać innym. To także jest sposób słuchania głosu Boga. 
Ludzie mówią, że czas to pieniądz - więc może ten nasz cenny czas warto dobrze wykorzystać i odwiedzić kogoś, kto jest schorowany, sam, lub przygnieciony trudem. Ale musimy pamiętać, że mamy słuchać Jezusa bez względu na okresy liturgiczne w kościele czy pory roku. Ale w tych naszych gorączkowych harmonogramach jest wiele konkurencyjnych i rozpraszających nas głosów. Świat naszą uwagę skupia gdzie indziej, i czasem trudno usłyszeć głos z nieba - słuchajcie Jezusa. Czasem trudno pamiętać, że jest z nami i wiedzieć, co mamy robić. 
My, jak uczniowie, powinniśmy pójść na miejsce odludne, na naszą własną górę, aby słuchać Jezusa. Aby znaleźć spokojny czas, aby słuchać Jezusa, poprzez swoje Słowo. Możemy robić to sami, poprzez poświęcenie kilka minut każdego dnia, aby czytać i medytować Pismo Święte. 
Nie trzeba podróżować daleko, aby znaleźć górę, aby słuchać Jezusa. Bóg wystawił Abrahama na próbę. Bóg chce jedynego syna Abrahama - Izaaka jako ofiarę, ofiarę dla siebie. Bóg powołuje Abrahama. On odpowiada: Oto jestem. To powtarzające się zdanie całej Biblii: Bóg powołuje osobę imiennie dla konkretnego zadania, a oni odpowiadają - Oto jestem - i wtedy czekają na słowo Boga. Odpowiedź sugeruje gotowość, wrażliwość i gotowość do instrukcji. 
Co gorsza - jakby dla podkreślenia wielkości ofiary, Bóg każe ofiarować Abrahamowi swego syna - Weź twego syna jedynego, którego miłujesz... Jedyny syn, urodzony po wiele latach pożycia z Sarą, nie ma szans i nadziei na kolejne potomstwo. 
Lokalizacja ofiary - wysokość - góra Moria. Historia zaprowadzi później Jezusa do Jerozolimy. Wzgórze świątyni jest nazywane Moria. 
Abraham i Sara są tracą nadzieje na dziecko, które miało być znakiem Bożej obietnicy, że będą mieć potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i ziaren piasku na plaży. 
 Nie jest to bardzo wygodne i trudny jest Bóg Abrahama, bo żąda wielkiej ofiary, wielkiej ofiary. To Bóg, który zaprasza nas do dialogu i umacnia naszą odpowiedź wiary i zaufania względem tego, czego od nas wymaga. Abraham jest niezachwiany i bezwzględny, który spełnia to, czego żąda od niego Bóg. Nie pyta, jak Bóg spełni obietnicę zabierając jedynego syna, które było znakiem i przyszłych realizacji przymierza. 
 Od stworzenia ludzie odchodzili dalej i dalej od Boga. W Abrahamie widzimy, że Bóg tworzy nowy związek. Przymierze z Abrahamem jest wzorem dla nas wszystkich. Mamy odkryć w tej biblijnej opowieści Boga, który z pasją wielkiej miłości nie opuszcza nas, niezależnie od tego, ile razy my go opuszczamy, ale też gdy coś trudnego, niemożliwego pojawia się przed nami. 
Bóg Izraelitów nie wymaga takich aktów kultu lub dowodów poświęcenia. W ostatnim momencie ukazuje baranka w zaroślach, którego ma złożyć Abraham na ofiarę.

Uczeń Chrystusa "instant"!

Niektórzy od razu chcą osiągnąć zbawienie. 
Ale to jest proces. Niektórzy nazywają go pokutą i odnową. Niektórzy nazywają - uświęceniem wierzącego. Jakkolwiek go nie nazywać spodziewamy się szybkiej naprawy grzechu. Według tego przekonania, gdy ktoś daje swoje życie Chrystusowi, nie ma bezpośredniej, cudownej zmiany przyzwyczajeń, postaw i charakteru. Często niektórzy idą do kościoła, tak jak do sklepu spożywczego i szukają wśród mleka w proszku - chrześcijanina instant. Wystarczy dodać wody i stanę się uczniem Chrystusa.
Niestety, nie ma takiego proszku i uczniami Jezusa Chrystusa, nie stajemy się w jeden dzień - błyskawicznie. Stajemy się przez liczne próby, cierpienia, i pokusy. W badaniu wykazano, że tylko 11 procent nastolatków chodzących do kościoła jest zaawansowanych w wierze, wzrastając do jedynie 32 procent dorosłych, którzy uczęszczają do kościoła. Dlaczego? Bo prawdziwe życie zaczyna zmieniać podejście do wiary, do zbawienia, ludzie starsi szukają czegoś więcej aby zrozumieć czas, próby, cierpienie czy śmierć. 
Piotr wziął Jezusa na bok i skarcił go. Dlaczego? Piotr uważa, że Królestwo Boże można uzyskać natychmiast w tym życiu. Peter ma ziemskie pojęcie Królestwa a Jezus mówi o Królestwie Niebieskim. 
Na chwilę chciałbym abyś posłuchał tej historii niejako nowymi uszami i zobaczył Jezusa oczami Piotra i reszta uczniów. Pozbądź się wszystkich swoich wiadomości o Jezusie. Wykasuj z pamięci, że umarł na krzyżu, i że to zrobił za twoje grzechy. Zapomnij, że Jezus kiedykolwiek powiedział, miłujcie waszych nieprzyjaciół i miłości bliźniego.
Wyobraź sobie Jezusa jako wojskowego. Wyobraź sobie, że twój kraj został najechany i jest okupowany przez jakiś bezbożnych ludzi. Atmosfera jest nie do zniesienia, strasznie napięta, chcesz iść na wojnę. Jesteś za przeprowadzenie zamachu stanu. Wybuchają kolejne próby obalenia narzuconego rządu przez nagłe gwałtowne strajku. Wszystko układa się przeciwko tobie, ale gdzieś w sercu głęboko nosisz przekonanie, że Bóg jest po twojej stronie, mimo tych wszystkich niepowodzeń.
Takie jest teraz myślenie Piotra. Jezus przychodzi do swoich uczniów i określa strategię wojskową. Spójrz na werset 31 w 8 rozdziale ewangelii wg św. Marka: I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie.. Jezus mówi: Będziemy w Jerozolimie was, będziemy tracić swoje życie, będziemy cierpieć. Ponadto, nie otrzymamy żadnej pomocy od naszych żydowskich braci, od starszych. Nawet arcykapłan i saduceusze nie przyłączą się do nas. Nasz rząd, Sanhedryn nam nie pomoże. Będziemy tam sami i umrzemy w walce. 
Jezus przedstawił wydarzenia, które już niedługo miały się spełnić. Uczynił to w zrozumiałym języku, ale dla Piotra nie było to wystarczająco jasne. Dlatego więc odciągnął Jezusa na bok i mówi: Panie, nie jest to dobra strategia wojskowa. Jesteś! Nie umrze, nie mów tego. To nie jest dobre dla nas i dla naszego „morale”. Chcemy tam być z Tobą i będziemy walczyć do końca i będziemy wyrzucać tych bezbożniczy Rzymian z Izraela, wstąpisz na tron w miejsce Heroda, i będziemy po Twojej prawej i lewej stronie.
Trzeba pamiętać, że Jezus zgromił Piotra przy uczniach. Chrystus musi rozwiać ten błąd z ich umysły i nauczyć ich prawdziwego sensu swojej misji. Więc odrzucił Piotra nazywając narzędziem szatana i mówi, nie ma na uwadze, co Boże, ale to co ludzkie. 
Jezus staje naprzeciw doskonałego wroga. Ale nie jest to oni Piotr, ani Sanhedryn czy Poncjusz Piłat, czy nawet sam Rzym. Tym potężnym wrogiem nie jest nawet sam szatan. Potężnym wrogiem Jezusa jest naszym dążeniu do stanowisk, zaszczytów, rang. 
Aby kiedyś uczniowie, a my dzisiaj Jezus mówi, że mamy brać krzyż swój i Jego naśladować. 
Że mamy zejść z wysokich gór gdzie tam mozolnie się wdrapaliśmy, gdzie jest nam dobrze, gdzie chcielibyśmy zostać. 
Ale dlaczego mamy nosić krzyż?
- Aby przypominać nam, że nie jesteśmy centrum wszechświata. 
- Abyśmy pamiętali i dostrzegli, że są inni, którzy cierpią. 
- Aby przypominał nam, że mamy udział w drodze krzyżowej Jezusa: mamy ból, cierpienie, ale też możemy mieć pewność, jeśli idziemy z Jezusem, na radosny poranek zmartwychwstania.